neosofista neosofista
9479
BLOG

StopTVN, czyli jak doprowadzić do bankructwa znienawidzoną przez

neosofista neosofista Polityka Obserwuj notkę 41

Witam Salonowiczów!

Jestem tu nowy (choć profil mam od dawna) zatem wpierw tyt. autoprezentacji: nazywam się Radosław Herka, w sieci od... 1997r.? Od 2002/03 występuję weń pod stałym nickiem Neosofista. Dotychczas prowadziłem trzy blogi: Fatalne Zauroczenie (polityką), Neosofista i Bez Pardonu! Ten ostatni porzuciłem, wraz z portalem pardon.pl, po tym, jak redakcja aktualizując skrypt lub bazy danych portalu, wycieła wszystkie me dłuższe (i powiedziałbym, że ciekawsze) wypowiedzi. Miało to miejsce 22 grudnia 2010r. Od tego czasu nosiłem się z zamiarem aby aktywować niniejsze konto na salon24 i chyba już nadszedł ten czas...

Zwracam się do Państwa z propozycją/pomysłem, na jaki wpadłem a propos dyskusji na forum grupy Dziennikarstwo w portalu GoldenLine.pl  Jest to pomysł, jak doprowadzić do bankructwa w pół roku stację TVN (tak, przez niektórych z Państwa, znienawidzoną). Aby nie przedłużać a także zdając sobie sprawę z tego, że nie wszyscy Państwo mają lub chcą posiadać konto w ww. portalu, ośmielam sie przekleić (we fragmentach) dyskusję z tamtąd, tu. Tuszę, że niczyich praw tym nie naruszę. Dyskusja ta przybliży Państwu mój zamysł i pozwoli mi uzasadnić jego ideę. Zainteresowani oczywiście zawsze mogą zapoznać się ze źródłem:

 

Post nr1

Zainspirowany przez Pana Dariusza Szula, jego topiciem o "szmaceniu się" dziennikarzy, napisałem post w tej dyskusji:www.goldenline.pl/forum/2212491/eunuhy-dziennik... Rozwinięciem niniejszego, zgłaszam pomysł: skutecznego bojkotu TVN a także GW.

Jak to osiągnąć?

Dotychczas bojkot TVN polegał albo na tym, aby nie oglądać tej TVN (tako rzecze Zaratustra o. Rydzyk), albo aby posłowie PiS nie udzielali wywiadów tej stacji (tako rzecze Jaroslavus Kaczinskis - jak go nazywają na Litwie). Ja proponuję coś innego! Oglądajcie! Nie krępujcie się! Oglądajcie też koniecznie reklamy emitowane w tej stacji - po to, aby celowo unikać kupowania produktów reklamowanych tamże.

Dlaczego?

Byłem handlowcem, sprzedawałem także reklamę swego czasu. Ponadto studiowałem marketing wyborczy w INP WDiNP UW. Powiem Wam, jak ten przemysł działa.

W każdej firmie, nie tylko w mediach, najważniejszy jest dział handlowy - sprzedaż. Ona przynosi przychody. Bez wpływów żadna firma nie przetrwa dłużej, niźli zakumulowane zapasy jej na to pozwolą. Jeśli wydatki zaczną przewyższać wpływy, każda firma zbankrutuje.

Media utrzymują się ze sprzedaży reklamy. Produktem TVN nie są wcale ich programy. Produktem, jest czas antenowy, który sprzedają mniej więcej w przeliczniku 1s=1 000 zł netto. Pół minutowy spot, uśredniając, kosztuje 30k zł. Oczywiście wszystko zalży od czasu antenowego. Są takie godziny, np. przed Faktami, przed i w trakcie filmów, kiedy cena reklamy gwałtownie rośnie.

W TV liczą się dwa wskaźniki (tzw. "słupki"): oglądalność (=zasięg reklamy), oraz słupki sprzedaży reklamy (ile i na jaką kwotę komu sprzedano kampanii). Generalnie istnieje prosta zależność: oglądalność programu=zasięg reklamy=zyski z jej sprzedaży. Aby doprowadzić (dowolne) medium (utrzymujące się ze sprzedaży reklamy a nie abonamentu) do bankructwa, należy zachwiać tym prostym mechanizmem.

Jak to zrobić?

Reklamę w mediach ATL (głównego nurtu: TV, Radio, prasa), wykupują głównie a w zasadzie jedynie, duże koncerny adresujące swój produkt do masowego odbiorcy. Jest to zatem tzw. mass marketing. Odpowiadają za zakup reklam dla tych koncernów mediabuyerzy/mediaplanerzy - czy to zatrudnieni bezpośrednio w dziale marketingi (czasem oddzielnie, w dziale reklamy) koncernów, albo w domach mediowych obsługujących takowe. Wybierają oni machinalnie media mainstreamowe, jako posiadające największy zasięg.

Aby zbankrutować np. TVN, należy skutecznie zniechęcić mediaplanerów/mediabuyerów do zakupu reklamy w tymże medium. Mediabuyerzy też mają swoje słupki - efektywności kampanii reklamowych. Po każdej akcji sprawdzają zasięg kampanii, jej społeczną percepcję, no i porównują z wynikami sprzedaży produktów reklamowanych (patrz: liczy się sprzedaż). I tu, jedyne, co może ich zniechęcić, to właśnie bojkot ich produktów. NIe musi być duży! Wystarczy, że na ich słupkach nagle pokaże się, że zamiast rosnąć, spada.

Każda firma prowadzi swoje słupki a miarę efektywności sprzedaży/reklamy bada się zwykle w ujęciu kwartalnym zestawiając kwartał do kwartału. Potrzeba dlatego dwóch kwartałów - pół roku, aby zmusić mediabuyerów do wycofania reklam ze stacji TVN. Liczy się bowiem zawsze i wszędzie, pieniądz. Reklama, która nie sprzedaje (reklama dźwignią handlu) to żadana reklama. Jeśli mediabuyerzy zrozumieją, że wykupienie reklamy w TVN = spadek sprzedaży i trwały bojkot ich produktów ze strony (znaczącej) części konsumentów, to gwarantuję Wam, że ŻADEN szef ZADNEJ firmy na to nie pozwoli! A Mediabuyer, który kupuje taką reklamę, dnia następnego jak tylko to się okaże, będzie bezrobotnym!

Naprawdę nie trzeba wiele. Uważam, że grupa słuchaczy Radia Maryja oraz znacząca część antymainstreamowego elektoratu PiS, wystarczyłaby do odwrócenia trendów. Dla marketingowców targetem są gospodarstwa domowe. Mass marketing, to chemia użytkowa, produkty spożywcze etc. Reklamy dóbr luksusowych, których biedniejsza część społeczeństwa nie kupuje (zakładając, że prawdziwym jest stereotyp, że słuchacz Radyja jest z Polski B, starszy, gorzej wykształcony i biedniejszy - bo to niekoniecznie prawda), to margines.

Jak producenci proszków zrozumieją, że wydając na reklamę w TVNie fundują sobie wilczy bilet u 100k gospodarstw domowych, będą autentycznie publikować reklamy w konkurencyjnych stacjach, przepraszając konsumentów i ogłaszając rezygnacje z reklam w TVN! Serio, serio! Bo żdanej firmy nie stać, na to, aby wyciąć sobie 100k gospodarstw domowych spośród klientów swoich produktów. To cios, którego żadna firma nie przetrwa!

Dlatego po pół roku takiego bojkotu, TVN (lub szerzej ITI: w tym onet.pl) utrzymujący się głównie z reklam (plus abonament z platformy N), zacząłby odczuwać co najmniej finansową zadyszkę. A to jest czerwone światło dla akcjonariuszy/udziałowców. Kiedy zaczynają spadać wpływy, kiedy akcje lecą na łeb na szyję, wtedy dopiero zarządy firm upadają. Póki są wpływy i zyski... nic nie może ich ruszyć;)

A co z GW?

Z Gazeta Wyborczą jest zupełnie podobnie. To, owszem, gazeta a nie TV i notuje wpływy ze sprzedaży czasopisma, ale zdradzę Wam tajemnicę: wpływy ze sprzedaży gazety nie pokrywają kosztu druku egzemplarza! Dlatego możecie bezpiecznie kupować te opasłe, wielostronicowe numery, czytać je od deski, do deski (jeśli zdzierżycie - zwłaszcza publicystykę, bo wielu GW kupuje dla dodatków), a następnie zrobić z GW dokładnie to samo, co z TVN. Wypatrywać reklam firm i produktów a następnie je, a nie GW, bojkotować!

Pamiętajcie, że w GW nie tylko reklamy graficzne są źródłem przychodu. Np. w Gazecie Praca każda publikacja rekrutacyjna, jest opłaconą reklamą. Tym samym, czytając dział praca, pamiętajcie: nie kupować od firm tak się ogłaszających.

Zasięg tytułu prasowego jest średnią z nakładu oraz sprzedanych egzemplarzy. To biorą pod uwagę mediabuyerzy kupując reklamę w tyt. prasowym zwłaszcza masowym, jak dziennik. Bo w przypadku czasopisma branżowego biorą jeszcze pod uwagę target odbiorcy czasopisma. Odbiorca GW jest uśredniony czytelnik, który w przypadku GW, odpowiada przeciętnemu Kowalskiemu. Medianę zaburza grono pseudointelektualistów ze środowiska postUW, ale Czort z nimi!

Gdyby udało się zrobić z GW coś takiego jak proponuje z TVN, to uwzględniając, że wpływy ze sprzedaży czasopisma nie pokrywają kosztów druku i dystrybucji, Gazeta poszłaby z torbami - jeszcze szybciej, jak TVN, bo koszta emisji reklamy prasowej są o wiele większe (paradoksalnie) od kosztu emisji reklamy radiowej, czy tv. Sytucaję Agory ratowałby jakiś czas Internet i jej inwestycje w portale. Tamta reklama ma trochę inny target poza tym koszta emisji reklamy internetowej są najniższe ze wszystkich dostępnych mediów, przez co spadek wpływów byłby mniej odczuwalny. Ale i tu REDakcja musiałaby się obudzić - i to z co najmniej ręką w nocniku, bo broczyłaby w ekstrametach, prawie, że po czubek głowy;) A tyt. prasowy to największy prestiż i główne wpływy z reklamy. Jakby je im odebrać... Agora pa pa;)

Co o tym myślicie? Wysyłać kopię tego postu do Rydzyka? ;)))

 

Post nr 2

> Bardzo fajny, zabawny wątek :)

Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Proponuję Panu, aby Pan pokazywał ten wątek wszystkim swoim znajomym - niech i oni się pośmieją. Proszę go w ten sposób rozpropagować - jako "dobry żart". Nasza-Klasa.pl na tej zasadzie zagościła najpierw na opinioTFUrczych blogach a potem w TV, jako "dziadowski serwis" a na końcu się okazało, że 14 mln UU i jest warta, wedle niektórych, setki milionów zł. I komu było głupio? :]

> Ok, powiedzmy, że teoretycznie uda się namówić 38 mln Polaków do tego by nie kupowali produktów

> i usług reklamowanych w TVN i GW (choć to utopia).

Gdzie napisałem o 38 mln Polaków? Z kim Pan polemizuje? Ze mną, czy z własnymi wyobrażeniami na temat tego, co napisałem? Proszę mi zacytować ustęp mej wypowiedzi w której napisałem coś takiego! Pan nie może tego zrobić, albowiem Pan kłamie: nigdzie nie napisałem o 38mln Polaków. Napisałem o 100 000 gospodarstw domowych - na tyle szacuję maksymalny zasięg oddziaływania tej akcji. Jest grupa po pierwsze słuchaczy Radia Maryja i po drugie antysystemowy elektorat PiS (jego część). Zasięg 100k gospodarstw domowych dla tej akcji jest zupełnie wystarczający, aby był odczuwalny...

> Ale niestety mamy w kraju kilkadziesiąt stacji telewizyjnych i tysiące tytułów prasowych. Żaden

> reklamodawca nie ogranicza się do wykupienia reklam w TVN czy GW. Te same reklamy są np.

> w Polsacie, w Canal+, w Teletygodniu, Pani Domu czy Rzeczpospolitej.

Nie rozumiem. Pan w tym widzi przeszkodę a ja w tym widzę szansę: właśnie dlatego że jest konkurencja i nie ma monopolu, reklamodawców stać na to aby zrezygnować (pod przymusem poważnego argumentu) z reklamowania się w jednej ze stacji. W USA takie bojkoty to nic nowego. Jak się jakaś stacja, ale nawet zwykły sportowiec, celebryta, etc. skompromituje, reklamodawcy wycofują kontrakty - bo taka reklama zamiast sprzedawać, źle się kojarzy i jest antyreklamą.

> Ponieważ kampania reklamowa jest prowadzona w wielu mediach (prasa, tv, radio, internet, outdoor,

> ulotki itd.), reklamodawca nie będzie w stanie stwierdzić, że zakładany przychód z produktu X był

> mniejszy np. o 5% z powodu bojkotu widzów TVN-u. :)

Nigdy nie pracował Pan w dziale handlowym, prawda? No to Panu napiszę (raz jeszcze, bo chyba nie zrozumiał Pan pierwszego postu):

W każdej firmie liczy się sprzedaż. Managerowie masują słupki - ile ona wynosi, o ile wzrosła w stosunku do poprzedniego miesiąca, do poprzedniego kwartału, do tego samego miesiąca roku poprzedniego, tego samego kwartału roku ubiegłego etc. Szefowie grup sprzedażowych są rozliczani na podstawie swych efektów: owych słupków. Szef zaprasza na dywanik tych, co mają gorsze wyniki: wyniki gorsze w stosunku do poprzedniego miesiąca, etc. ale też w porównaniu do wyników konkurencji. Ktoś, kto przynajmniej nie trzyma poziomu (a miło jest, kiedy słupki rosną z miesiąca na miesiąc), dostaje ostrzeżenie. Jeżeli się nie poprawi i nie zwiększy efektywności, wylatuje a na jego miejsce przychodzi kolejny młody gniewny, który ma za zadanie zwiększyć sprzedaż.

Teraz, mając świadomość tego mechanizmu, proszę sobie wyobrazić taką sytuację, że do szefostwa firmy dociera, że wyniki sprzedaży spadają - co robi zarząd firmy? Wzywa na dywanik szefa sprzedaży (dyrektor marketingu vel dyrektor sprzedaży - jeżeli dział marketingu ktoś traktuje bardziej jako dział reklamy). Tenże spotykając się z wielkimi, sam od jakiegoś czasu wie, że się wszystko je...e, bo słupki spadały u jego podwładnych a ich wymiana nic mu nie dała. Wynik jest gorszy, niźli w analogicznym okresie roku ubiegłego i w poprzednim okresie statystycznym. Co więcej, rynek produktów wzrósł o ileś procent, a tylko tej firmie, jego firmie, spadło (ergo jest popyt na produkty, ale dział sprzedaży nie umie go zaspokoić produktami firmy - a przecież podaż jest ogromna: magazyny zalegają). Pierwsze pytanie na dzień dobry do szefa sprzedaży firmy kiedy przestąpi próg prezesa: "czemu k... spadło (no może obyłoby się bez jobów), czemu ludzie nie kupują?"

Gdyby skonotowali fakty, że wpływ, na chociażby 5% spadek sprzedaży produktów firmy ma reklamowanie się w TVN, a w tym samym czasie, rynek ich produktów wzrósł o 10% i konkurencja nie reklamująca się w TVN zamiast strat, notuje zyski, to Ci gwarantuję Adamie, że zarząd takiej firmy wycofałby wszystkie swoje reklamy z TVNu! DLACZEGO? BO LICZY SIĘ SPRZEDAŻ! Człowiek skutecznie może głosować nie nad urna wyborczą, a nad koszykiem zakupów w supermarkecie. Pieniądzem ich a nie marną gadaniną można wykończyć - trzeba tylko znać system. Ja ten system znam. I owszem, to koncept teoretyczny, ale w przypadku zaistnienia takiej akcji w świadomości społecznej i przybraniu przez nią charakteru masowego na poziomie tych 100k gospodarstw domowych, wywoła efekt lawiny. Firmy - czyli reklamodawcy, zaczną jedna, po drugiej wycofywać swe reklamy z TVN.

Po pół roku takiej akcji, prognozowane wpływy TVN z 150 mln zł netto spadną do powiedzmy 60-70 mln zł na koniec roku. To granica płynności finansowej firmy. TVN musiałby zacząć ciąć koszta a zarząd ITI interweniować, bo cena akcji na giełdach, czy to warszawskiej, czy Luxemburskiej, zaczęłaby gwałtownie spadać. Jeśli bojkot reklamodawców TVNu utrzymałby się ponad pół roku, jestem pewien, że nie znalazłby się już żaden taki frajer reklamodawca, który by się ogłaszał w TVN i albo stacja by zbankrutowała, albo radykalnie obcięła koszta (w tym ofertę programową) obniżając też ceny emisji reklamy, aby przyciągnąć nowych, mniej strachliwych o straty (mogących na takiej reklamie zyskać a nie stracić - czyli młode marki, notujące mniejszą sprzedaż od ugruntowanych gigantów, dla których taka reklama byłaby mimo wszystko korzystna, ale dotychczas nie było ich na nią stać), reklamodawców. Tak czy inaczej, TVN dostaje w d... A co odczułby po ok. pół roku takiego bojkotu nader dotkliwie.

Post nr 3

> Czysta ciekawość: na jakiej zasadzie firma jest w stanie sprawdzić taką to sytuację.

Przed wypuszczeniem reklamy, robi się badania jej efektywności. Agencja reklamowa robi to sama albo zleca firmie zewnętrznej. Na ogół bierze się trzy grupy osób z ulicy, pyta się ich, kim są (ankieta osobowa - określenie widełek, czy jest to target dla reklamy) i pokazuje się im reklamę. Jak napisałem na ogół bada się respondentów w trzech grupach (co najmniej jedna kontrolna), ale to szczegóły techniczne w które zagłębiać się nie będę. Po prostu: po pokazaniu reklamy przepytuje się respondentów, co sądzą o produkcie, etc. czy podobała im się reklama, czy chcieliby spróbować produktu (kupiliby go etc). Jest wiele metod badania tego typu reklam - ostatnio modny jest np. neuromarketing (LABTD i firma Małgorzaty Ohme, która nota bene ostatnio zbankrutowała), ale wszystkie sprowadzają się do jednego: próby określenia, jakie emocje wywołuje u odbiorców i czy osiągnie ona efekt sprzedażowy tj. czy zachęci do kupna produktów. Jeśli badania pójdą pomyślnie, reklama (czasami z poprawkami - tego, na co wskazały badania, np. wymiana aktora, zmiana kwestii etc.) trafia do fazy emisji. Po emisji spotów/zakończeniu kampanii, znów bada się tę samą reklamę w ten sam sposób na respondentach i sprawdza się, czy jej percepcja się nie zmieniła. Czy badania pierwotne były prawdziwe. Czasem, zamiast badania reklamy, bada się tylko świadomość marki. Pokazuje się respondentom reklamowany produkt, pyta się, czy widzieli reklamę, co sądzą o reklamie, co sądzą o produkcie, czy reklama zachęciła ich do kupna - ot, badania świadomości marki. Wszystkie te badania na końcu i tak zestawia się ze słupkami sprzedaży. Porównuje się słupki wyników sprzedaży sprzed emisji reklamy, w takcie emisji reklamy i po kampanii i się je analizuje, w jaki sposób ewoluowała sprzedaż i jak była skorelowana z emisją reklam: tu można wprowadzać wiele zmiennych, w zależności, jak się zaprojektowało kampanię. Np. na początku tylko outdoor, potem, reklama radiowa, potem TV etc. Wiele wariacji. Można badać sprzedaż w porównaniu ze szczytem emisji reklam i tuz po etc. Mniejsza z tym: to znowu zbędne szczegóły. W każdym razie taki jest mechanizm i choć studiowałem marketing wyborczy, zasady zawsze są te same: produkt, to produkt.

> Jest powiedzmy reklama taniej kiełbasy pakowanej z Biedronki, puszczana codziennie o godzinie

> 17:30 i jaki to ma wpływ na to, że część z osób które oglądają akurat wtedy tvn, nie pójdą do biedronki

> po tą kiełbasę?

Nie czytał Pan tego, co napisałem. Nie ma w TV reklamy taniej kiełbasy z Biedronki. Jest co najwyżej reklama sieci Biedronka, która zachwala niskie ceny swoich produktów. W TV ogłaszają się duże firmy z sektora mass marketingu. Reklama ATL jest przeznaczona właśnie dla takich produktów. Pan Gienio ze swą tanią kiełbasa w TVN się nie zareklamuje. W TV zareklamować się może producent taki, jak Morliny. Sprzedający produkt mass marketingowy. Duże koncerny spożywcze, kosmetyczne, cała branża chemii użytkowej - to jest produkt mass marketingowy. W TV reklamuje się proszki, kosmetyki, napoje, jogurty i ch... chusteczka jedwabna też jeszcze się może tam reklamować;) Za pomocą TV buduje się markę produktu: jej świadomość u odbiorcy. Nikt nie buduje świadomości marki o nazwie "tania kiełbasa". Biedronka reklamując się w TV reklamuje swoją markę: sklepu z tanimi produktami dobrej jakości (tak chce, aby się ludziom kojarzyła).

Natomiast wracając do kwestii weryfikowalności skuteczności reklamy... Tak jak napisałem powyżej. Nikt nie bada, czy akurat po 17.30, kiedy nadano reklamę, ktoś poleciał do sklepu kupić kiełbasę. Bada się określone interwały i to w ujęciu globalnym - o ile wzrosła (taki jest cel reklamy) sprzedaż! Badania takie, tak jak napisałem, robi się kwartalnie i/albo przed i po przeprowadzeniu kampanii reklamowej. Ergo dlatego potrzeba PÓŁ ROKU, aby efekt bojkotu zastał odnotowany przez reklamodawców.

> Po drugie czy firma która wykupuje reklamę zakłada, że oglądacze danej telewizji śledzą cały czas ekran

> telewizora ( nie tylko w najlepszym czasie antenowym) i od tego uzależniają kupno danego produktu?

Nie. Jeszcze raz: dla dużych graczy liczy się efekt skali/ujęcie globalne. Nie można liczyć, że emisja jednej reklamy w jednej stacji o jednej godzinie, może wywołać efekt rozpoznawalności marki. Reklamami należy nasycić media, aby dotarły one do klienta. Bazuje to na funkcji informacyjnej, jaką pełni reklama. Owszem, to mało efektywna, (choć skuteczna) forma reklamy, albowiem wymaga olbrzymich nakładów. Kiedy miałem własną agencję reklamową (tak, zbankrutowałem;/), oferowałem produkt reklamy neuromarketingowej. Opartej o efekt sprzedażowy wywoływany poprzez oddziaływanie nie na element kognitywny postawy a na element afektywny konsumenta. Ale cóż... to znowu niepotrzebna dygresja. Wracając do Pana pytania. Reklamodawca zakłada, że pukając do Pana głowy reklamami z różnych stron, wreszcie wedrze się do niej i że nawet nieświadomie, widząc na półce jego produkt i produkt konsumenta, wybierze Pan jego, reklamowany produkt, jako produkt znajomy, wywołujący pozytywne skojarzenia. Nie musi Pan non stop oglądać TV. Nie na tym polega kampania - nikt Pana indywidualnie nie rozpatruje tworzą ci adresując kampanię. Dla ludzi z branży jest Pan zaledwie cyferką. Fragmentem całości, do którego zaadresowana jest reklama. Reklamy masowej (mass marketing) nikt nie adresuje do Pana Pawła Mazura. Adresuje ją do grupy docelowej, której częścią jest Pan Paweł Mazur. I jeżeli jest Pan w tej grupie, jest duża szansa że prędzej, czy później natknie się Pan na tę reklamę. Niekoniecznie o 17.30 - może o 18.20. Jak nie dziś, to jutro, jak nie w tej stacji, to innej. Kampania polega na tym, że reklamy emituje się przez jakiś czas z określona intensywnością!

> Jakim cudem zbojkotować chociażby wszystkie produkty, które tam są reklamowane, pomijam sieci

> hipermarketów?

Bardzo prosto: dzięki reklamie! Bardzo specyficznej reklamie. Należy w grupie docelowej (którą określiłem), zareklamować hasło/ideę, że aby zbankrutować TVN (są ludzie, którzy źle życzą tej stacji), wystarczy oglądać tę stację a zwłaszcza reklamy tam obecne, aby będąc w supermarkecie, adresat tej "antyreklamy" widząc produkt reklamowany w TVN, zamiast mieć pozytywne odczucia, jakie chciał wywołać reklamodawca, miał odczucia przeciwne. Ergo, dla przykładu ja. Oglądam TVN, widzę reklamę proszku XYZ, herbaty XYZ, napoju XYZ, sklepu XYZ etc. Nagle mam konieczność udać się na zakupy. Pamiętając o bojkocie, w którym uczestniczę, zmiast iść do sklepu XYZ, idę do sklepy ABC. Tam chcę kupić herbatę, proszek do prania i napój. Widzę na półkach produkty XYZ - zapala mi się w główce czerwona lampeczka: nie, to reklamowano w TVN. I sięgam po produkty ABC, świadomie omijając produkty kategorii XYZ (reklamowanych w TVN). Mogę to zrobić, albowiem jest wiele produktów tego typu i wielu producentów nie reklamuje się w TVN. W wyniku czego, jeżeli tylko ja sam bojkotuje TVN, nic to nie nie zmieni. Ale jeśli oprócz mnie, do takiego bojkotu dołączy 100 000 gospodarstw domowych, to producenci XYZ zrobią wszystko, aby być w grupie ABC (nie reklamujących się w TVN). I w ten sposób można wykończyć TVN. Należy tylko rozreklamować hasło/ideę bojkotu produktów reklamowanych w TVN i liczyć, że adresat reklamy: radiosłuchacze Radia Maryja i elektorat PiS, są klientami świadomymi i zdeterminowanymi przestrzegać bojkotu. Ja, powiem szczerze, "na czuja", szacuję, że liczba takowych zdeterminowanych, nie przekracza 100 000 gospodarstw domowych. To mało i dużo - zależy jak patrzeć. Jest ponad 2 000 000 gospodarstw domowych w tym kraju. 100 k to zaledwie 3-5% z nich.

 

Post nr 4

> Okej.
> Tylko mówiąc bardzo kolokwialnie więcej z tym pieprzenia niż kupowania tylko ekologicznej zdrowej

> żywności od określonego producenta w określonym sklepie.
> Ergo, utopia;]

Wcale nie;) Z kilku powodów...

Po pierwsze tak, jak elektorat negatywny ma PiS - to ludzie, którzy głosują przeciwko PiS, tak samo swych wiernych antyfanów ma TVN czy Wyborcza. Ludzi Ci, jeśli wskazać im drogę, mogliby skutecznie uczestniczyć w tej akcji.

Po drugie, Antyfani TVN/Wyborczej rekrutują się na ogół z jednolitego środowiska - da się ich sprowadzić do jednego wspólnego mianownika: to wyborcy PiS (większa część) oraz słuchacze Radia Maryja (którzy zawierają się w elektoracie PiS). Do ludzi tych łatwo jest dotrzeć, i, patrz punkt pierwszy, przekonać do bojkotu.

Po trzecie, żywność ekologiczna jest droga. Bojkot produktów reklamowanych w TVN wiąże się z oszczędnościami. Wiadomo od dawna, że to, co reklamowane, jest na ogół droższe od tego, co niereklamowane. Przeto stojąc przed wyborem: kupić produkt XYZ (reklamowany w TVN) a kupić produkt ABC (nie reklamowany w TVN a może i w ogóle), wyborca stoi na ogół przed wyborem: kupić drożej, czy taniej. Na ogół klient i tak wybiera tańszy produkt, ale mając ponadto za sobą świadomy udział w akcji bojkotu produktów reklamowanych w TVN, wybierze tym chętniej produkt niereklamowany w TVN a przez to również tańszy. Podwójna satysfakcja - podwójne wzmocnienie pozytywne dla konsumenta. Z jednej strony świadomość, że zaoszczędził i z drugiej, świadomość, że dokopał TVN. To się nazywa fachowo "głaskiem" w psychologii społecznej a mechanizm S-R to dorobek najstarszej szkoły psychologicznej: behawioryzmu (wbrew pozorom, jest starszy od Freudyzmu).

 

Post nr 5

> Wiesz co, czy jest droższe to bym polemizował. Wspominana Biedronka, hipermarkety, to tam się teraz

> zakupy robi. Owszem pewnie by mogli kupować zamiast tego w sklepach osiedlowych (chociaż też nie

> wszystko bo część marek się same z siebie reklamują w TVN, tylko, że tam jest drogo. Stąd też mówię

> za dużo kombinowania,

Pal licho nawet tę Biedronkę :) Nieważne. Niech se ona jedna reklamuje się w TVN. Zresztą nie wiem po co im ta reklama - ludzie i tak chodzą do Biedronki, bo jest tańsza, więc to poniekąd zbyteczny wydatek. Ale mniejsza z tym. Chodzi o efekt skali - ujęcie globalne. Chodzi o to, by odebrać TVNowi głównych reklamodawców: chemii użytkowej i produktów spożywczych. I w tym celu taka akcja byłaby skuteczna - skoro reklama per se jest skuteczna, to tym bardziej ta reklama (niekupowania produktów reklamowanych - ot paradoks tylko pozorny), też musi być skuteczna! I w razie wdrożenia przyniesie skutki takie, jak opisałem;)

 

Post nr 6

> Ale ja do tego dążę. Chcesz przekonać ludzi, którzy dajmy na to kupowali ten produkt do tej pory wierząc

> i zakładając, że jest dobry tylko dlatego, żeby dokopać TVN? Tylko na co go zamienią, na gorszy w ich

> mniemaniu taki, który się tam nie reklamuje? O ile wiem, że ludzie są zawistni i potrafią kopać, to przede

> wszystkim stosują zasadę "mi ma być dobrze".

Toteż Ci i nie tylko Tobie, napisałem: maksymalny zasięg kampanii StopTVN (tak ja nazwijmy roboczo), to 100k gospodarstw domowych (ale i tyle wystarczy) - określiłem Ci target tej kampanii: słuchacze RM i wyborcy PiS. I czy ja chcę przekonać do niej ludzi? Widzisz, ta kampania jak i każda, potrzebuje odpowiedniego medium o odpowiednim zasięgu, aby nadać (anty)reklamę i aby ona dotarła do grupy docelowej. Emiterem tej reklamy może być albo o. T. Rydzyk, albo prezes. J. Kaczyński. Ja to sobie mogę... próbować;) Ale raczej bez efektów: aby pojechać, trzeba posmarować. Ew. dysponować ekwiwalentem gotówki w postaci czasu antenowego w medium o zasięgu masowym. Ja nadać przekazu nie mogę. Rydzyk lub Kaczyński, owszem. Więc jeśli kogoś miałbym przekonywać do całej akcji, to jednego z tych Panów.

 

Post nr 7

> Ale ja dalej twierdzę, że ludzie na to nie pójdą nawet te 100 tysięcy gospodarstw, które przy okazji przy

> oglądalności TVN to i tak jest raczej niewiele, bo ludzie raczej rzadko rezygnują z przyzwyczajeń

> żywieniowych i innych

Argumenty które przedstawiłeś, są dokładnie takie same, jak argumenty przeciwko dowolnej kampanii reklamowej: ludzie na to nie pójdą, bo już mają to, co lubią. Po co mają kupować coś nowego?! W rzeczy samej mój pomysł kampanii reklamowej StopTVN nie różni się praktycznie niczym z dowolną inna kampanią reklamową. Z tym,że w zwyczajnej kampanii prowadzi się akcję afirmatywną. Zachęca się ludzi do czegoś. W mej się ludzi zniechęca. Dlatego moja akcja jest a przynajmniej może być, skuteczniejsza. Behawioryzm już tutaj przywoływany przeze mnie, odkrył mechanizm S-R: bodziec-reakcja. Każdy określony bodziec wywołuje reakcję. Na tym opiera się też reklama. Bodźce mogą przybierać postać dwojaką: wzmocnień pozytywnych (głasków) oraz wzmocnień negatywnych. Nie wiem ile dziś są warte moje (same) piątki z psychologii w indeksie, ale stwierdzę arbitralnie: ludzie nie reagują na wzmocnienia pozytywne i ich nie pamiętają. No sam powiedz: pamiętasz, kiedy ostatni raz ktoś wyświadczył Ci uprzejmość, przepuścił w drzwiach, przytrzymując je, kiedy niosłeś coś ciężkiego i miałeś obie ręce zajęte? Albo coś podobnego? Nie, nie pamiętasz - i 99,99% ludzkości też nie. Ale na pewno Ty (i 99,99% ludzi na ziemi) pamiętasz, kiedy ktoś Ci zrobił krzywdę a chociażby tylko zwyzywał. Konkluzja ogólna, sprzeczna troszeczkę z tym, co twierdzą "psycholożki" humanistyczne: wzmocnieniami pozytywnymi nie zakodujesz bodźca. Potrzebujesz wzmocnienia negatywnego, aby cokolwiek utkwiło w Twej pamięci (bynajmniej nie podświadomej). Otóż TVN/GW same swoimi działaniami wyzwoliły bardzo silne impulsy wzmocnień negatywnych w społeczeństwie. Ludzie, tak jak Dario a nawet ja, czasami dla zwykłej przyjemności idą do WC z GW i się nią podcierają - z TVN nie mogą tego zrobić. Ale fakt pozostaje faktem - wryło się w ich świadomości, jak bardzo nie lubią (i dlaczego) opinioTFUrczych mediów. I teraz wkraczam ja. Ja pokazuję im, jak zredukować to napięcie, owa głęboką frustrację. Jak zamienić wzmocnienie negatywne we wzmocnienie pozytywne! Jak skutecznie dokopać (aby zabolało) znienawidzonemu TVNowi! Jest to w istocie wariacja mechanizmu huśtawki emocjonalnej - prostego sposobu manipulacji. Jakby Ci to zobrazować? Np. wyobraź sobie, że chcesz poderwać laskę i zabawić się w Don Juana. Jak to zrobisz? Najłatwiej sprawić, aby kobieta się w Tobie zakochała, to wyzwolić silne emocje (wzmocnienie negatywne) a następnie dać impuls pozytywny (redukcja wzmocnienia negatywnego) powiązując to ze swoją osoba. Np. napuszczasz na swą wybrankę podstawionego oprycha. Ten daje jej w twarz (na serio, z piąchy), ale nie na tyle mocno, aby straciła przytomność, zwyzywa ja i próbuje okraść i wtedy zjawiasz się Ty, odpędzasz złego agresora, udzielasz pomocy Białogłowej i nieśmiało zapraszasz na kawę. Wiem, trochę przerysowałem, ale to ma Ci zobrazować mechanizm huśtawki emocjonalnej wykorzystywany do kodowania bodźców pozytywnych poprzez wzmocnienia negatywne, także w reklamie: ludzie pamiętają wzmocnienia negatywne a nie pamiętają wzmocnień pozytywnych, dlatego trzeba kodować wzmocnienia pozytywne: ten produkt jest super, via wzmocnienia negatywne.

 

Post nr 8

Słuchaj, są ludzie, którzy dla swej perwersyjnej przyjemności są w stanie podetrzeć się wstępniakiem Michnika - i sądzisz, że Ci ludzie, gotowi przykładać Święte Słowa Wszechojca Redaktora do swej własnej zas...ej d..., że ci ludzie dla swej własnej, perwersyjnej przyjemności nie wyrzekną się zakupów w ulubionym hipermarkecie, picia ulubionej coli etc? Paweł, słuchaj, ja wiem, możesz tego nie rozumieć, ale tacy ludzie są. Może Ty ich nie znasz: bo nie są to młodzi, zdolni i wykształceni, z dużych miast, a wprost przeciwnie: ciemnogrodzki elektorat PiS i słuchacze Radyja, ale oni istnieją: żyją obok nas. Kurcze... czuję się, jakbym Ci opowiadał o UFO: they are alive! :P ;))) Paweł, ci ludzie są, żyją. 25% głosujących to twardy elektorat PiS. Na wybory chodzi połowa uprawnionych, więc 1/8 dorosłych mieszkańców tego kraju głosuje na PiS. Ekstrapolując, szacuję maksymalny zasięg tej kampanii StopTVN na coś ok. 100k gospodarstw domowych. I ci ludzie, mając świadomość tego, że swym zachowaniem szkodzą TVNowi, jestem pewien, że poszliby na te wyrzeczenia. Jedyne co trzeba zrobić, aby TVN zbankrutował, to dotrzeć z tą kampanią do tych 100k gospodarstw domowych: elektoratu PiS i słuchaczy RM. I jeśli to się uda i akcja się zacznie: zaczną powstawać listy produktów reklamowanych w TVN (=lista produktów bojkotowanych) a do tego zatroskani konsumenci zaczną słać listy do koncernów typu: bardzo lubię wasze produkty. często je kupowałam ale już nie będę bo reklamujecie się w TVN, to uwież mi, zagłodzimy bestię i TVN zdechnie - z głodu!

 

Czekam na Państwa opinie.

Z poważaniem,

Radosław Herka

StopTVN

neosofista
O mnie neosofista

Homo homini lupus est

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka