neosofista neosofista
329
BLOG

Ostatni Rzymianin, czyli aborcyjna hucpa

neosofista neosofista Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Mdli mnie. Normalnie mdli mnie i zbiera mi się na wymioty, jak patrzę i widzę mordki naszych zaaferowanych (p)osłów. I nie tylko ich. Normalnie nienawidzę i rzygać mi się chce, jak patrzę na (p)osłankę Nowicką, - komunistkę i czerwoną świnię. Ale dokładnie te same odruchy wymiotne budzą we mnie mordki cymbałów z drugiej strony sceny politycznej. Gdy słyszę ich „postulaty” i „argumenty”. I zdaję sobie sprawę, że za chwilę znowu polecą na mnie joby. I nie będę miał oparcia ani z lewej ani prawej strony. Z lewej, bo ci od dawna uważają mnie za prawicowego, nawet „ekstremistę”. Z prawej, bo ci pamiętają, że byłem swego czasu w SLD a nawet, jeśli nie i nie pamiętają, to właśnie „zdradziłem ich sprawę” stając po stronie lewactwa… Doprawdy?

 

O co Wam chodzi Cymbałki? Po co wzniecacie tę hucpę? Po co szafujecie słowem, Religią oraz Bogiem? Czemu i komu to służy?! Od czego odwraca uwagę? Wiecie, że nic nie osiągnięcie! Chcecie tylko podjudzić, w Sejmie, TV, pokazać swoje zaaferowane mordki. Podbić kilka punktów statystycznych w sondażach przedwyborczych, zdobyć poklask „twardego elektoratu” „twardogłowych” - tych, którzy głosują, choć czasem bezmyślnie, ale jednak chodzą na wybory. Przymilić się im, pod sztandarem Boga i Religii. Nie do końca mając na uwadze Boga i Religię a już na pewno ludzi. A może, nie daj Panie Boże, Wy tak na serio? Mówicie, co myślicie, znaczy, nie myślicie? Chcecie, aby matki pod przymusem rodziły „potworki”? Ależ z Was sadystyczni turpiści! Co za zboczone perwy! A jakiż to regres w rozwoju naszej cywilizacji! Ale o tym nikt nie pomyśli…

 

Ad rem i po kolei! Wkurza i zawsze mnie wkurzało, kiedy ktoś usiłuje zawłaszczyć język. Taka swoista lewacka nowomowa, gdzie zmienia się sens i treść niektórych wyrażeń. Np. „sprawiedliwość” - lewacy zniszczyli ten termin, dodając doń „społeczna”. To tak samo jak z „demokracją” - w PRL była ona „ludowa”. Czym się różni „sprawiedliwość” od „sprawiedliwości społecznej” pojmie w mig ten, kto za PRLu opuścił „demokrację ludową” i pojechał do kraju „demokratycznego”. „Państwo prawa” versus „demokratyczne państwo prawa” - kazusów można mnożyć. Ostatnio dobija mnie „umowa śmieciowa”, jaki to „nowotwór słownikowy” stworzyła lewacka ekstrema spod znaku tym razem związków zawodowych. A który to karykaturalny twór językowy i semantyczny przede wszystkim, przeniknął do języka i kodu kulturowego naszych czasów, powtarzanych bezmyślnie przez miliony.

 

Co to znaczy „umowa śmieciowa”? To inne, pejoratywne określenie „umowy cywilnoprawnej”, stworzone po to, aby je obrzydzić. Zniesmaczyć i zdeprecjonować w oczach „opinii publicznej”. Rozumiem, że lewacy się nim posługują, ale żeby TV? Ch…! Tam jest pełno komunistów i ich dzieci! Oni jeszcze, ale aby „pracodawcy”, „wredni kapitaliści” operowali takimi słowami?! Toż to kopanie piłki do własnej bramki! Czystej wody debilizm i utrwalanie tego pejoratywnego i co więcej, NIEPRAWDZIWEGO obrazu umowy cywilnoprawnej w oczach, na ogół niczego nieświadomej, opinii publicznej - czyt. "ciemnej masy”, „tłuszczy”, „gawiedzi”, etc.! Ludzi, którzy nie rozumieją, że różnice między umową o pracę a „umową śmieciową” są natury PODATKOWEJ. Że nigdy nie zarabiają kwot netto (na rękę - czyli tyle ile widzą), ale znacznie więcej i nawet już nie kwotę brutto - przed tzw. "potrąceniem”, ale jeszcze więcej - a to na skutek machinacji Roztowskiego i konieczności odprowadzania przez pracodawców dodatkowych składek za pracowników, nie zaliczanych, na skutek zabiegów księgowych, do pensji brutto pracownika. No a z czego pracodawca niby je odprowadza? „Z własnej kieszeni”? Owszem, ale z tego, co wypracowuje jego pracownik i co stanowi dla pracodawcy kwotę, jaką faktycznie za jego pracę płaci…

 

Ludzie nie rozumieją, że dzięki „umowom śmieciowym”, to nie tylko pracodawca mniej płaci, ale że i oni mogą zarobić do kieszeni więcej, niźli na „umowę o pracę”. Tak przynajmniej wynika z równania i tak powinno być faktycznie. Tu jedynym poszkodowanym jest państwo, a konkretnie ZUS, który mniej zgarnia haraczu, aby przeżreć Wasze składki chociażby na budowę swoich siedzib - niesławnych „Pałacy”. Oni i może jeszcze związkowcy, konkretnie działacze związkowi, którzy nie mogą działać w reżymie umów cywilnoprawnych. Wy na tym nie tracicie! Wy zyskujecie! Że co?! Że niższa emerytura?! Ludzie, jeśli ja z takimi cymbałami mam rozmawiać, to dobrze. Odstawiajcie ZUS w pełnym wymiarze. Poczekajcie i zobaczycie, ile matołki emerytury z ZUSu dostaniecie!

 

Ale wróćmy do języka i „magii” nazywania. To naprawdę boska siła! Nawet w Biblii jak wół stoi, że moc nazywania rzeczy wynika od Boga i jemu przynależy! I że jest jedną z najważniejszych! Tak, to tak, nie to nie! Cała reszta to szatańska nowomowa! Dąb jest dębem, Grusza, gruszą! Jabłoń, jabłonią! Śliwa, śliwą! Ale żołądź, jest żołędziem! Gruszka, gruszką! Śliwka, śliwką a jabłko, jabłkiem! Nikt żołędzia nie nazywa „niewyrośniętym dębem”! Nikt nie karze zbierających żołędzi dzieci i ich rodziców za wyręb lasu i kradzież drewna! A przecież ta sama logika tyczy się nie tylko drzew i roślin, ale także ludzi (wbrew protestom rzekomo prawicowych ichmości, co to takie porównania uważają za „lewackie”)! Logika jest jedna! Arystotelejska! I już sam Arystoteles, na którego nota bene powoływali się Ojcowie Kościoła i którego zresztą (Arystotelesa) za Doktora Kościoła uznano, - choć poganina, że człowiek, to nie to samo, co płód, choć przeistacza się w człowieka. I abstrahuję już od rozważań o duszy i kiedy ona wstępuje w ciało (Arystoteles i Kościół zań, uważali, że najwcześniej w 3 miesiącu ciąży w płód wstępuje dusza a niektórzy, że i w chwili narodzin). Prywatnie uważam, że człowiekiem nikt z nas się nie rodzi - dopiero staje się nim w procesie żmudnego i długiego wychowania! A niektórym ta sztuka się nie udaje i kończą jako bydlęta. Tu jednak chodzi o fundamenty - zupełne podstawy zdrowego rozsądku! O Logikę!

 

Jeśli podważamy „zasady poprawnego rozumowania” (Logika to nauka o zasadach poprawnego rozumowania - taka jest jej definicja), degenerujemy się jako cywilizacja a i być może cały gatunek (w sensie biologicznym - patrz niżej). Do tego prowadzi lewactwo i ku temu zmierza, całkiem świadomie przebudowując nasz język i rozkładając spajające naszą kulturę podstawy (patrz marksizm i jego postulaty). Wielki chiński myśliciel starożytności, Konfucjusz, zapytany przed tysiącleciami od czego należy zacząć naprawę państwa, (a państwo, dla Chińczyków, tożsame było z „Państwem Środka” - pępkiem świata, oazą i źródłem cywilizacji - z Chinami) odparł, że od naprawy pojęć. A contrario więc, lewacy słusznie wykoncypowali, od czego należy zacząć rozkład państwa i podstaw cywilizacji - od zniszczenia języka. Pomieszania pojęć! Destrukcji podstaw i źródeł komunikacji. Można wręcz wyciągnąć przypuszczenie, że wzorowali się weń na rabinicznych naukach i na biblijnej przypowieści o Wieży Babel, którą Pan Bóg zniszczył i pomieszał ludziom języki. Lewacy wszelkiej maści niszczą język i znajomość podstaw logiki w społeczeństwie (w ogóle rozkładają system edukacji), aby zbydlęcić ludzi! Zdegradować ich do roli powolnych cudzej woli debili, którymi można łatwo manipulować… Bóg zrobił dokładnie to samo z ludźmi, których pycha, za pośrednictwem Wieży Babel, sięgnęła Nieba! Poróżnił ich, podzielił i osłabił, aby nigdy na powrót nie spróbowali sięgać tam, gdzie Jego domena!

 

Ale wróćmy na Ziemię. Podstawę naszej cywilizacji (łacińskiej) tworzyły onegdaj, bo już nie zupełnie, Religia Chrześcijańska, Filozofia Grecka i właśnie Prawo Rzymskie (Łacina - Rzym - Cywilizacja Łacińska). Prawo Rzymskie było niezwykłym osiągnięciem cywilizacyjnym całej ludzkości a nie tylko świata śródziemnomorskiego. Było pierwszym i w zasadzie jedynym w dziejach, kompleksowym zespołem norm społecznych, obyczajowych i prawnych, które znalazły wyraz w postaci jednego, wewnętrznie spójnego (niekontradyktorycznego) systemu i zasad ich stosowania, regulujących życie nie tylko obywateli, ale ludzi w ogóle. Niktnie może być sędzią we własnej sprawie,Prawo nowsze zastępuje prawo starsze,Prawo wyższego rzędu ma pierwszeństwo nad prawem niższego rzędu etc. Te paremie po dziś dzień uchodzą za niedościgły kanon i wzór do naśladowania dla każdego systemu prawnego. Są synonimem sprawiedliwości i praworządności.

 

Rzymianie dzielili prawo na Fas i Ius - Fas, to prawo boskie, obowiązujące bogów lub przezeń wydane dla ludzi (różnego rodzaju rytuały, jak czcić bóstwa). Ius, to prawo ludzkie, przezeń tworzone i dotyczące ludzi. Ius dzieliło się na Ius Civile i Ius Gentium. Ius Civile to  prawo obywateli Rzymu, prawo stanowione, którym się miedzy sobą i wobec siebie posługiwali Rzymianie. Ius Gentium - prawo narodów to prawo uniwersalne, dziś, powiedzielibyśmy, „prawo naturalne”! Ale jakże inne od współczesnego jego rozumienia… Instytucja prawa naturalnego dla Rzymian było np. niewolnictwo. Barbarzyństwo Waszym zdaniem? Och, Drogie Dzieci Rewolucji Francuskiej, Moi Kochani Jakobini, nic bardziej mylnego! Rzymianie byli wybitnymi obserwatorami świata a weń wszelkich form życia ludzkiego. Co więcej, potrafili wyciągać wnioski ze swych obserwacji a także w oparciu o nie formułować zasady ogólne, jakimi rządzi się świat a weń także ludzie. I choćbyście nie wiem jak stawali na głowie, prawdy nie odwrócicie. Świat i ludzie weń, są tacy, jak przed wiekami. Rządzi się tymi samymi zasadami, choć może inaczej się je dzisiaj zowie. Niekiedy nawet potępia, a niekiedy pod tym płaszczykiem obłudnie robi to, co przed wiekami czyniono wprost. Dla Rzymian Ius Gentium było nie tyle „prawem naturalnym”, jakim je dzisiaj rozumiemy, lecz „prawem natury”, jakie obowiązuje na równi z Newtonowską siłą ciążenia.

 

Natura zaś, to dzika, choć nie pozbawiona swoich praw, rzeczywistość. A przecież nie ma sensu walczyć z rzeczywistością - ktoś z Was próbował? Nie tą społeczną nawet, ale przykładową ścianą czy siłą ciążenia? Należy ją zaakceptować, taką jaka jest i się doń dostosować. Racjonalni Rzymianie, kierując się rozumem i mądrością, w oparciu o swą wiedzę, tworzyli prawa, które właśnie dzięki temu, są takie uniwersalne - tzn. wspólne dla wszystkich ludzi, wszystkich ras i religii oraz wszystkich czasów - niezależnie od szerokości geograficznej. Jednym z podstawowych praw, była nakaz zabijania narodzonych „potworków”, Kiedy matka w antycznym Rzymie wydała na świat upośledzone dziecko, ci „barbarzyńcy” nakazywali takie „dziecko” (już narodzone, więc można tego słowa użyć), po prostu zabić. Dlaczego? Bo ci barbarzyńcy Rzymianie, na wieki przed Karolem Darwinem wiedzieli i rozumieli, co to takiego „dobór naturalny”. Doskonale rozumieli, jakim cierpieniem nie tylko dla rodziców, ale samego dziecka byłoby dorastanie z piętnem bogów - swym upośledzeniem. I jeśli nawet dorosły by, rozumieli doskonale, że takie ułomne potomstwo, samo nie powinno posiadać własnego. Eugenika? Adolf Hitler? Nie! To Starożytni Rzymianie - wzór do naśladowania i źródło całej naszej cywilizacji!

 

Ktoś, kto tego nie rozumie, kto z tym walczy, sprzeciwia się temu i irracjonalnie, emocjonalnie występuje w obronie „dzieci nienarodzonych” (och biedne żołędzie - pouźynać ręce tym bachorom, co to niszczą drzewa!), których los lub bogowie dotknęli ciężkimi wadami płodu, tak, że na świat przyjdą poważnie okaleczeni. Ci, którzy domagają się dlań prawa do życia. Oni raczej nie będę dla mnie partnerem do dyskusji. Oni nie zrozumieją i nigdy nie zrozumieją, tego, o czym piszę, - co tylko dowodzi, jak zdegenerowała się i uwsteczniła nasza cywilizacja w ostatnim stuleciu. Jeszcze w XIX w., ba, pierwszej połowie XX w., a i pierwszym ćwierćwieczu drugiej, to, czego domagają się dziś „prawicowcy” spod szyldu społecznego komitetu, byłoby niebezpieczną aberracją zasługującą na potępienie, także ze strony Kościoła. Fakt, że dziś tak się nie dzieje, zawdzięczamy lewackiemu zdziczeniu praw i obyczajów - tak, to dotyka także rzekomej „prawicy”. Ale czego wymagać. Papież Pius IX zadekretował: „Socjalista nie może być Katolikiem”. A dziś mamy w ch…, za przeproszeniem, lewaków i to nawet w sutannach! Ale wróćmy do „potworków”, - bo tego określenia używali Rzymianie na upośledzone acz już narodzone dzieci…

 

Jesteśmy tu i teraz. Postęp nauki pozwala wejrzeć w łono kobiety przed narodzeniem i rozpoznać, jak przebiega rozwój prenatalny. Czy przyszłe dziecko będzie zdrowe, czy też nie. No i badania wykazują, że narodzi się upośledzone. Nie trzeba w tym celu czekać do połogu. Nikt też nie nakazuje zabijać narodzonych, upośledzonych dzieci. Matka ma wybór - urodzić, albo nie. Tu nie ma nakazu, ani zakazu. Prawo jednakdopuszcza aborcję. Wiele kobiet myśli racjonalnie, jak onegdaj Rzymianie i słusznie (w mym przekonaniu), decyduje się na aborcję. Nie mówimy o aborcji na żądanie. Mówimy o obecnym „kompromisie aborcyjnym”, który dopuszcza przerywanie ciąży w takim przypadku, uznając go za zasadny. Otóż wielcy „humaniści”, dobrzy wujkowie i ciocie „prawicowcy” (k… jak oni są prawicą, to ja jestem ufoludkiem!), chcą zakazać aborcji takiego płodu. Konkludując, żądają, aby matka wydała na świat upośledzone dziecko i aby wzięła na siebie ciężar jego wychowania. Gdzie tu sens, gdzie tu logika? W imię czego lub kogo można czegoś takiego wymagać od matki, czy też szerzej, rodziców dziecka, wreszcie społeczeństwa? W imię „prawa naturalnego” - prawa do życia? Którym hojnie obdarzono każdego, już od chwili poczęcia? Konstrukcja „prawa naturalnego” sama w sobie, w jego XX wiecznym znaczeniu (a i XVIII w. nurtu kontynentalnego - francuskiego - Rewolucja Francuska), to w swym zamyśle lewacka konstrukcja, której Kościół nota bene stawiał odpór całe wieki. Jak widać niestety uległ. Szkoda… Ale nie będę już perorował na ten temat. O tym może kiedy indziej…

 

Skupmy się na konsekwencjach przyjęcia proponowanych zmian ustawy antyaborcyjnej, które postuluje tzw. „prawica”. Rodzi się „potworek” (będę konsekwentnie, za Rzymianami, używał tego określenia). Co dalej? Pal licho jego wychowanie - sama opieka medyczna nad nim pochłonie miliony zł w ciągu całego jego życia. Kto ma ponieść ten ciężar? Rodzice? Nie dadzą rady. Nawet, gdyby dla własnej fanaberii zdecydowali się wydać na świat takie dziecko, dobrze wiedzą, że nie będą mieli na to środków. Zatem kto ma to sfinansować? Państwo? Z podatków obywateli ma ponosić ciężar odpowiedzialności za decyzję rodziców? Gdyby jeszcze było tak, że rodzice wiedząc, że mają urodzić niepełnosprawne dziecko, podjęli świadomie decyzję o jego narodzinach, (bez nakazu dokonania jego aborcji albo wbrew takiemu nakazowi - gdyby go wprowadzić), za którą sami i tylko oni zapłacą (nie tylko w wymiarze finansowym) - wtedy zgoda. Nic nam - społeczeństwu, - do tego. Ale przecież wszyscy wiemy, że tak nie jest. Państwo pomaga niepełnosprawnym, (przeciwko czemu nie protestuję!), dzieciom (już narodzonym, czego nie można było z różnych powodów zapobiec - wypadek losowy. Im należy pomóc). I państwo wyda na takie dziecko ciężko miliony, nim jeszcze dorośnie. A kiedy już wejdzie w dorosłe życie, kolejne miliony wyda na jego życie i opiekę nad nim, gdy zabraknie mu już rodziców. Gdyby wprowadzono taki nakaz, jakiego chce „społeczny komitet sadystycznych turpistów”, wiele matek i ojców przeżywałoby olbrzymią tragedię. Nie wszyscy zdołaliby ten krzyż pański nosić a już na pewno żadne samodzielnie (a zatem wkraczamy w płaszczyznę, kto jeszcze ponosi i kto powinien ponosić zań odpowiedzialność? Z jakiego powodu?). Wiele z tych dzieci zostałoby oddanych do domu dziecka, czy też raczej szpitala, którego nigdy by nie opuściły. Bez szans na adopcję oraz miłość. To parszywy los dla wszystkich. Parszywy, którego można uniknąć.

 

Ktoś powie, że nie mam serca tak się wypowiadając o tych „dzieciach”. Spróbuje zagrać na argumentach emocjonalnych (patrz erystyka, a chociażby hasła na wikipedii). Mam. Mam i serce i rozum. I nie mówię o żadnych dzieciach a o płodach, nim jeszcze przyjdą na świat i zyskają to zaszczytne miano - człowieka. I powiem więcej: gdybym ja znalazł się na miejscu takiego dziecka, którego zmuszono do przyjścia na świat z potwornymi wadami, wolałbym się po prostu nie narodzić. A żyjąc już, wolałbym zginąć. Piszę to szczerze i w pełni świadomie - wybieram śmierć nad liche życie. Taką samą decyzję podjąłbym, jako rodzic, wobec swego potomstwa. Ale mniejsza o mnie. Jeśli mnie zarzucacie bezduszność, Co powiecie o tych „dobrodusznych” istotach zwanych „ludźmi”, których przepełnia miłość i którzy pragną „dobra” „dzieci nienarodzonych” z poważnymi wadami wrodzonymi? Którzy chcą, aby się narodziły, aby cierpiały - oni i ich rodziny. Aby państwo i społeczeństwo ponosiło nieustanny koszt ich samolubnej (cudzolubnej?) decyzji…? Mnie brak słów cenzuralnych a i niecenzuralnych brak, aby ich określić. Przypominam, że tu nie chodzi o zakazanie aborcji na żądanie. Tu chodzi o bardzo kazuistyczny przypadek, w którym prawo NIE NAKAZUJE nawet, (co moim zdaniem powinno być wprowadzone), ale DOPUSZCZA aborcję PŁODU w momencie stwierdzenia jego POWAŻNEGO USZKODZENIA SKUTKUJĄCEGO TRWAŁYM I NIEUSUWALNYM UPOŚLEDZENIEM!

 

Ja po prostu… No po prostu brak mi słów. I kiedy widzę w Sejmie taką hucpę i którzy, wydawało mi się, że rozsądni, posłowie, a przynajmniej reprezentanci rozsądnych (?!) sił politycznych w kraju, zań się opowiadają, to po prostu… Zaczynam wątpić. Przez takie wystąpienia i takie „akcje” zaczynam się poważnie zastanawiać, która lewica jest gorsza - pobożna, czy bezbożna? Jedni i drudzy to bez mała szaleńcy. Jedni i drudzy to sk…syny i k… Jednych i drugich najchętniej widziałbym na szubienicy.

 

Radosław Herka

Ostatni (?) Rzymianin

neosofista
O mnie neosofista

Homo homini lupus est

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka